Pewnego dnia do Norka podbiegła zdenerwowana koleżanka, Magda.
- Będziemy mieć gościa... i to nie byle jakiego...
- A kogo?
- Robert Radziwiłł. Znany smakosz i krytyk kulinarny. Przez kilka lat był juniorem w masterchef. Usłyszał o naszej restauracji i chce ją przetestować na własnej skórze. Lepiej się postarajmy.
Kilka minut później pod restaurację podjechała luksusowa limuzyna, z której wyszedł brodaty mężczyzna w garniturze i ciemnych okularach.
- Panie Radziwiłł, zapraszam do stolika, zapraszam - powiedział Norek.
- Radziwiłł to mój szef, zaraz przyjdzie.
Krytykiem okazał się otyły, pucołowaty pięćdziesięciolatek w okularach.
- Dzień dobry - powiedział Norek, gdy Radziwiłł został już zaprowadzony do stolika. - Nazywam się Tade...
- Camembert w śmietanie i białe wytrawne na przystawkę. Migiem!
- Mmmm.... bardzo mi przykro, ale...
- Co ale?
- Tego, o co pan prosił, niestety nie ma w menu...
- No co za niekompetentna obsługa! Już macie jedną gwiazdkę mniej w mojej recenzji!
- Teraz szef na pewno mnie wypierdoli na zbity pysk - pomyślał Norek, po czym nagle upadł na ziemię i zaczął się trząść.
- On ma padaczkę! Podajcie jakiś koc, szybko!
- Podaj mi płaszcz, Leopoldzie - warknął Radziwiłł do ochroniarza - Idziemy stąd!
- Co za... jak pan śmie? - pisnęła Magda.